Monday, February 6, 2012

So far

Z ulgą zrzuciła zabójczo wysokie obcasy. By wykonać ten skomplikowany proceder musiała oprzeć się o ścianę, bo nogi uginały się pod nią ze zmęczenia. Gośka oczywiście potknęła się o jej buty. Była lekko wstawiona, więc by rozsznurować rzemyki swoich musiała usiąść na podłodze.
- Jutro znowu to samo – westchnęła.
- Całe szczęście, że tym razem nie będę musiała prowadzić – Anka usiadła koło niej na podłodze i oparła plecy o zimną framugę.
Za oknem słońce już wyłoniło się znad linii horyzontu barwiąc niebo obrzydliwie słodkim różowym odcieniem.
- Powinnyśmy się chyba położyć, bo jeszcze zaśniemy w kościele – Anka ziewnęła przeciągle.
- I tak zaśniemy w kościele – odmruknęła Gośka. – Ile można słuchać w kółko tego samego?
To był już czwarty ślub w tym roku, a za kilka godzin czekał je kolejny. Na weselach, szczególnie tych gdzie nikogo prawie nie znały zawsze budziły sensację, jako jedyna lesbijska para. Ciotki i wujkowie przyglądali im się podejrzliwie, kiedy tańczyły razem i starały się ze wszystkich sił świetnie bawić, choć tak naprawdę coraz bardziej męczyli je ci wszyscy przeszczęśliwi, lub zmęczeni sobą wzajemnie, ale przynajmniej nie samotni ludzie. Nie obchodziło ich to, co mogli sobie pomyśleć, starały się przede wszystkim nie myśleć same. Niewiele było trzeba by poczuć się pustym, szczególnie, kiedy spotykało się swoich byłych chłopaków z żonami, długoletnimi partnerkami, innymi chłopakami. Wszyscy zakleszczeni ze sobą, kurczowo zlepieni, byle tylko nie być samemu.
One prawie zawsze były same. Gośka uciekała, a od Anki uciekano, jeśli już ktokolwiek odważył się przebić przez wrażenie, jakie sprawiały. Zwykle częstowano je banałem i wszystko rozsypywało się prędzej czy później. Miały czasem wrażenie, że wszyscy inni jakoś potrafią być szczęśliwi. Patrzyły jak kolejni przyjaciele się pobierali i rodziły im się dzieci. Czasem płakały na ślubach jak stare ciotki, a czasem poddawały się poczuciu porażki cudzej i własnej. A przecież od jakiegoś czasu przestały się już starzeć, to tylko wszyscy chłopcy w okół stawali się coraz młodsi.
- Zastanawiam się czasem jak to się dzieje. Jak oni to wszyscy robią, że potrafią się spotkać i zakochać w sobie i jeszcze potem być razem? – Zapytała Gośka głosem pustym i przeraźliwie trzeźwym.
- Tym bardziej, że ciężko jest znaleźć kogoś, z kim chce się spędzić pół godziny, a co dopiero całe życie…

4 comments:

  1. Jak ja lubię czytać o sobie, u Ciebie.
    Ostatnie zdania wypowiadam co chwilę, ciągle mnie to nurtuje, jak oni to robią? Tak po prostu? Ale jak?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak łatwo się domyślić, ja też nie przestaję zadawać sobie tego pytania. Jak znajdę odpowiedź, nie omieszkam dać Ci znać! <3

      Delete
  2. super, tylko będziesz mi musiała wytłumaczyć minuta po minucie, bo nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam pojąć, jak to się dzieje. przydałby się eksperyment laboratoryjny.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem tylko czy dokonanie takiego doświadczenia w warunkach laboratoryjnych przypadkiem nie pozbawiłoby go wiarygodności, toż to w końcu ulotny kontekst tak często decyduje o tym tajemniczym cudzie!

      Delete