Sunday, December 11, 2011

Nantes

Siedział w maleńkiej kuchni pijąc kawę z mlekiem sojowym i opierał stopy na niebieskim zdezelowanym stołeczku, bo jego nogi były zbyt długie by zdołał je wyprostować w mikroprzestrzeni. W drzwiach wejściowych zazgrzytał zamek. Aśka weszła do mieszkania w krzywo zapiętym płaszczu, roześmiana i trzymająca w ręku niczym trofeum karton z pizzą.
- To śniadanie czy obiad? – Zapytał starając się nie zabrzmieć zgryźliwie.
- Śniadanie – odparła niefrasobliwie. – Przyniosłam ci parę kawałków, pamiętam, że dziś twój dzień dogadzania sobie – powiedziała, bez ostrzeżenia wyciągnęła mu stołek spod stóp i usiadła.
Wziął zimny kawałek pizzy i zmierzył go wzrokiem. Jej ulubiona – z szynką i salami. Nie bez wyrzutów sumienia odgryzł kawałek.
- To niesprawiedliwe, że możesz jeść takie świństwa a i tak jesteś chuda – powiedział przełknąwszy pierwszy kęs.
- Zawsze to mówisz – Aśka przeciągnęła się i oparła plecami o zlewozmywak. Zazdrościł jej tego, że mogła objadać się dosłownie wszystkim i nie przybierała na wadze, podczas gdy on, próbując wpasować się w estetyczny wzorzec współczesnej męskości liczył kalorie, biegał i chodził na jogę. Tak się zresztą poznali.
- Jak się udała wczorajsza impreza? – Zapytała wstawiając wodę na herbatę.
- A jak myślisz? Ty ze swojej wróciłaś przed chwilą, a ja jestem na nogach od 10 – odparł z westchnieniem napoczynając drugi kawałek pizzy. – Byłem w domu przed 23…
- To faktycznie słabo – powiedziała ziewając i zalewając wrzątkiem herbatę. – Chcesz?
Pokręcił głową i przełknął ostatni kęs.
- Pokłóciłem się z Agnieszką.
- O co? Nie sądziłam, że chodząca doskonałość jest w stanie zrobić komukolwiek awanturę!
- A widzisz – wziął głęboki oddech by odroczyć chwilę, kiedy będzie musiał to powiedzieć. – Nie bardzo jej się podoba to, że mieszkamy razem, bo wiesz, twierdzi, że twoje zachowanie w stosunku do mnie nie jest do końca neutralne…
Aśka patrzyła na niego pustym wzrokiem mieszając herbatę. Nigdy wcześniej dźwięk łyżeczki uderzającej o szkło nie wytrącał go z równowagi tak bardzo jak teraz.
- Czemu nic nie mówisz? – Zapytał w końcu.
- A co mam ci niby powiedzieć?
- Nie wiem. Że to nie prawda? Że jestem dla ciebie aseksualny? Że nie ma chemii? Że przecież wiem, że nie chcesz związków i angażowania się?
- No właśnie, przecież doskonale to wszystko wiesz, po co mam się powtarzać?
Zapanowała cisza, jeśli można nią nazwać milczenie między nimi mącone buczeniem w rurach i dziećmi sąsiadów, które biegały po klatce schodowej. Ich głosy rezonowały brzmiąc jak dźwięki z kompletnie innej rzeczywistości.
- Martwi mnie tylko, że wziąłeś sobie jej uwagi na serio – powiedziała w końcu i wstała od stolika. Ominęła jego nogi wystające na przedpokój i wyszła z kuchni.
- Powiedziała też, że… - zaczął.
- Nie chcę tego słuchać – przerwała mu i zamknęła drzwi swojego pokoju. Wydawało mu się, że nimi trzasnęła. Chciał żeby to zrobiła. Tak byłoby właściwiej.
- … że moje zachowanie w stosunku do ciebie jest niezdrowe – dokończył cicho.
Nie wiedział już czyimi myślami tak naprawdę myślał.

1 comment:

  1. mleko sojowe! muszę je w końcu spróbować.
    Twoje męskie alter-ego?

    ReplyDelete