Thursday, December 22, 2011

Her name

Nigdy nie była szczególnie wylewna. Stanowiła pod tym względem doskonałą przeciwwagę dla niego. On był wciąż spragniony zapewnień świata, który go uwielbiał, wbrew jego własnemu zniechęceniu. Potrzebował wiecznego pocieszenia, które nie zaspokajało jego bólu i rozgoryczenia.

Oboje bali się klisz, ale nie umieli się nie kochać i nie potrafili czasem nie być banalni.
Potrzebował tego. Dotyku jej skóry, jej bliskości i zapachu, jej cichej obecności, która nigdy mu nie wystarczała. Czasem bał się, że ją pożerał, pochłaniał, chciał zawłaszczyć tym bardziej, że ona…

Chyba bała się jeszcze bardziej od niego – dlatego, nie umiała go po prostu objąć, dotknąć publicznie, nawet by zaznaczyć swój stan posiadania w obliczu wszystkich rozkochanych w jego smutnych oczach dziewczynek. Skróciła dystans do minimum, nigdy nie opierała się jego czułości, potrzebowała jej tak samo jak on, choć te wszystkie drobne gesty były dla niej nie do powtórzenia.
Były dla niej zupełnie nienaturalne – obce.

Czasem, gdy nie mógł sobie wybaczyć obarczał ją swoją niepewnością. To było stanowczo za łatwe, wiedział o tym, ale nie potrafił inaczej. Nie miała o to pretensji, bo gdzieś tam głęboko, w okolicach żołądka, czuła, że chyba ma rację, że jedyną nienaturalną rzeczą było to, że nie potrafiła być czuła w oczywisty sposób.

Nigdy nie była wylewna.
Tylko zawsze, kiedy gdzieś wyjeżdżał na kilka dni dostawała gorączki z tęsknoty. Nie mogli o tym wiedzieć.

0 comments:

Post a Comment