Sunday, January 1, 2012

Spark

Zimne ognie dogasały.
Każde otworzenie drzwi przynosiło ulgę wszystkim ściśniętym w nagrzanym wnętrzu baru. Głęboka noc pierwszego dnia stycznia zaczęła stopniowo i powoli ustępować rozmytemu porankowi, który odbierał wszelkie nadzieje na wielką przemianę.
Skończyła właśnie wycierać szklanki i rozejrzała się po twarzach wszystkich stłoczonych i szczęśliwych, na poły dzięki alkoholowi a na poły dzięki marzeniom o kolejnym początku.
Nie mogła się nie zaśmiać, kiedy wszedł do środka, a jego oczy szkliły się od chłodnych, jesiennych raczej niż zimowych, powiewów i wypitej whiskey. Wstawiony był zawsze wyjątkowo rozkoszny, marszczył czoło jeszcze bardziej niż zwykle i uśmiechał się w ten specyficzny sposób, jakby doskonale wiedział, że wszystkie dziewczyny, które tu przychodzą, robią to głównie ze względu na niego. Rzucił kurtkę na skrzynkę wypełnioną pustymi butelkami po piwie, usiadł na wysokim stołku i ujął jej dłoń by złożyć na niej delikatny pocałunek. Pokręciła tylko głową w rozbawieniu i podała mu to, co i tak zawsze zamawiał.
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj – powiedziała i stuknęła kieliszkiem szampana o jego szklankę.
- Niektóre imprezy kończą się za wcześnie, a to jedyny jeszcze otwarty lokal w okolicy – odparł. – Najlepszego!
Wypili toast patrząc sobie w oczy.
Nigdy nie miała problemu z odczytywaniem intencji ludzi, potrafiła dojrzeć w ich twarzach nawet przemykający ukradkiem cień myśli. Z jego oczu nie potrafiła wyczytać nic. Być może, dlatego, że za bardzo chciała dostrzec w nich cokolwiek, co mogłoby być jej mikro-cudem.
Od dawna już nic nie czuła. Jego nagłe pojawienie się w jej życiu dało nadzieję, że nie straciła jeszcze do końca duszy. Chwyciła się więc kurczowo tej resztki, która wciąż tliła się gdzieś w środku.
Ostatnia iskra.

2 comments:

  1. Idealne.
    Idealne opisanie moich odczuć z przełomu 31 grudnia i 1 stycznia. Uwielbiam. czytam i wiem, że rzeczywistość w Krakowie i w Warszawie zdarza się podwójnie.
    "Nigdy nie miała problemu z odczytywaniem intencji ludzi, potrafiła dojrzeć w ich twarzach nawet przemykający ukradkiem cień myśli. Z jego oczu nie potrafiła wyczytać nic. Być może, dlatego, że za bardzo chciała dostrzec w nich cokolwiek, co mogłoby być jej mikro-cudem.
    Od dawna już nic nie czuła. Jego nagłe pojawienie się w jej życiu dało nadzieję, że nie straciła jeszcze do końca duszy. Chwyciła się więc kurczowo tej resztki, która wciąż tliła się gdzieś w środku. "
    Wprost z głowy mi to wyjmujesz.

    ReplyDelete
  2. Z jednej strony ten komentarz mnie zachwycił a z drugiej zasmucił. Chyba bym wolała żeby nikt nie musiał tego czuć, choć z drugiej strony - to zawsze jakaś otucha, że nie jest się samemu!

    Oj Aniu, Aniu <3

    ReplyDelete